Zima Roku Pańskiego 2008

    Nie wiem co mnie naszło, siedziałem w miłym zamczysku przeglądając w bibliotece stare zapiski. Pisać nie było o czym, Inkwizytorzy tylko pili. Życie toczyło się swoim normalnym tokiem. Informowałem wszystkich kto ma urodziny, imieniny, tudzież o jakiejś uroczystości, którą dla dobra ogółu czasem musiałem wymyślać. Po czym wszyscy pili trzeźwieli, pili, pili, pili i trzeźwieli. I tak w koło, aż do kolejnych urodzin. Kiedy usłyszałem, że Slokaard, AeRhAganoz i Ulath jadą w nieznane, do krainy zwanej Metin. Postanowiłem ruszyć z nimi. Miał z nami jechać Wyjazdowiec, ale ze względu na to, że był w fazie pierwszego pił i czekało na niego jeszcze trzeźwienie, picie picie picie i trzeźwienie, jego wyjazd trochę się opóźnił. Oczywiście Ulath chciał za wszelką cenę brać go od razu. Biedny Wyjazdowiec nie był w stanie usiedzieć w siodle, nie przeszkadzało mu nawet to, że był do niego przywiązany i tak z hukiem spadał. Po kilku próbach wszyscy doszli do wniosku, że nie ma co katować Wyjazda kolejnymi upadkami. Postanowiliśmy ruszyć w drogę. Najwyżej do nas dojedzie, o ile ktoś zdejmie go z pomostu, gdyż tam upadł po raz ostatni, a że śpi, to nikt nie chciał go budzić. Mam nadzieję, że będzie nam wdzięczny za to. Bo widać padający deszcz mu nie przeszkadzał. Ale przecież zapowiadano słońce.

    Podróż była długa i męcząca, już po paru godzinach nie czułem tyłka i chciałem wracać. Bałem się jednak odezwać. Ulath wciąż trzymał linę, którą wiązał Wyjazda.
Ból fizyczny był jednak niczym w porównaniu z mękami mojej duszy, która została wystawiona na ciężką próbę związaną z bliskim towarzystwem Inkwizytorów. Niestety nie mogę o tym pisać bo Ulath ma nadal te linę!.

    Zaraz po przyjeździe, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, bracia się zmienili. I stało się niemożliwe AeR się wykąpał !!! O dziwo nie zaczęli od odwiedzin pobliskiej karczmy, tylko zabrali się za zwiedzanie okolicy i walkę z potworami. Pewnie nie miało to nic  wspólnego, że byli totalnie spłukani. Zdobywali doświadczenie i złoto, rośli w siłę. Najbardziej aktywny był Slokaard, na barki którego spadł ciężar założenia Gildii. Wszystkich też zadziwił Wyjazdowiec, który w zastraszającym tempie doganiał, a co ja mówię przegonił wszystkich. Tak minęły pierwsze miesiące na nowej krainie.

Skryba „Minoris” klanu [SI]

Wiosna i lato Roku Pańskiego 2009

    Dni mijały, powolnymi krokami nadchodziła wiosna. Nowi bracia spisują się bardzo dobrze, i właściwie nie trzeba się nimi zajmować. Sami wiedzą co robić, jedynie kilku nowicjuszy wymaga, aby ich poprowadzić. Co uczyniliśmy, krwawica nasza szła na ich nauki, gdy już z nich zrobiliśmy ludzi, to niewdzięcznicy w nocy po kryjomu uciekali i chowali się pod skrzydła innej gildii. Jak pokazała nam historia nie wyszło im to na dobre, a i my mamy mniej roboty. Wiosna jak wiadomo sprzyja romansom. Wieczorem na samym środku bezwstydnik Palczan bałamuci niewiastę o imieniu Marika, Slokaard też nie jest gorszy i spotyka się po kryjomu z Tarą, a i AeR coś tam na boku kręci. I tak wieczorne spacery naszych par doprowadziły do ślubów. Przyjemności było co niemiara, inkwizycja robiła to co najbardziej lubi. Tańczyła, hulała i piła oczywiście pod koniec wszystko obrzygała. Wszystkie pary w nowym związku kwitły niczym róże po majowym deszczyku, tylko AeR coś nie miał szczęścia jego róża miała zbyt ostre kolce i wolała opiekę innego ogrodnika. Może byłoby inaczej gdyby AeR przed nocą poślubną się wykąpał? Bo o ile dobrze pamiętam to tę czynność wykonał tylko raz w dzień przyjazdu.

    Nadeszło lato, a wraz z nim największe dla Inkwizytorów wydarzenie. Rocznica powstania ich klanu, na którą co roku z najdalszych zakątków Polski zjeżdżają bracia, aby uroczyście obchodzić tę jakże ważną dla nich datę 15 sierpnia 2002 roku Pańskiego. Jak zwykle frekwencja dopisała, stawili się, a może wstawili? wszyscy oprócz brata Urgata, ale do tego jesteśmy przyzwyczajeni, nie ma się co nad tym rozpisywać. Wszyscy dobrze się bawili, jedzenia i alkoholu nie brakowało, uroczyste mowy odprawiane były co chwilę. Udało się też zdobyć dwie fortece. Ponieważ nikt z metina nie dotarł, to o spotkaniu nie będę się rozpisywał. Zastanawiam się tylko nad jednym, czy AeRhAganoz i Slokaard cokolwiek z tych kilku dni pamiętają.

    Dni w upale mozolnie mijały AeRhAgonas często jeździł po pustyni, a że żar niemiłosierny z nieba się leje i dzień ślubu Bawari z Valandilem się zbliża. Postanowił się wykąpać w oazie. Drodzy bracia i siostry, nie łówcie tam ryb, już ich nie ma, wszystkie zdechły.
Natomiast nasze dwa największe gołąbki, które na gałązce sobie gruchają nie wytrzymały i musiały po raz kolejny wziąć ślub. Tak, tak chodzi o Marikę i Palczana, którzy po raz drugi stanęli na ślubnym kobiercu, a mówi się, że nie można wejść dwa razy do tej samej wody. Czyżby?, Inkwizytor potrafi.

Skryba „Minoris” klanu [SI]

Jesień Roku Pańskiego 2009

    Jesień rozpoczęła się z wielkim wykopem AeRa z baru Pod Fruwającym Trollem, oraz wielkimi zmianami, które zostały przygotowane przez założycieli i przy których najwięcej czasu spędził Slokaard. Wszystkie zmiany zostały spisane i umieszczone w miejscu zwanym stroną, którą pod okiem Ulatha stworzył Drago. Od dzisiaj każdy Inkwizytor zagląda co jakiś czas w to miejsce, a przynajmniej powinien. Jak widać reforma sprzyjała Inkwizycji, już po paru dniach zakupili ziemię, którą AeRo osobiście zaorał (a ponoć koń bojowy służy do walki) i posadził zioło fajkowe oraz chmiel. Jest to jedyna ziemia gildyjna na której coś rośnie inni mają zamek i budynki.
W nasze szeregi wstępowało coraz więcej osób. Zaczęły się masowe wypady do kowala siedzącego w Wierzy Demonów, oraz poszukiwania Rozpruwacza, aby go rozpruć i oczywiści okraść. Jedna z pierwszych takich wypraw była bardzo emocjonująca. Najpierw co bardziej podchmieleni widzieli pieczęcie podwójnie, a nawet potrójnie. Do dzisiaj chodzą legendy, że zostało wydropionych co najmniej osiemnaście pieczęci. Przypuszczam, że za rok będzie ich co najmniej dwadzieścia trzy, czas wpływa na ich mnożenie się. Po pokonaniu wszystkich schodów i wczołganiu się na ostatnie piętro wierzy, naszym oczom ukazał się ogromy stwór przez wszystkich pożądany, zwany potocznie Riperem. Riper wypatrywał śmiałka, który będzie z nim walczył. Wszystkim wiadomo, że z nim walczy się w pojedynku. Jakież było jego zdziwienie gdy ta banda, rzuciła się na niego. Chciał powiedzieć to nie tak co wy robicie, ale przecież ci durnie go nie zrozumieją. Zamachnął się tylko gdy dopadła go cała banda i przyssała się do niego niczym pijawki. Zdezorientowany upadł, po czym wszyscy z okrzykiem skoczyli na niego. Dość szybko go przykryli, a ich ciała zasłoniły go całkowicie. Leżeli tak chwile, a Riper pod nimi, aż Ulath wydusił "zejdźcie ze mnie". w odpowiedzi usłyszał z góry tylko "e mi tu dobrze i chyba się zdrzemnę". Po jakimś czasie śmiałkowie się zbudzili i tylko narzekali, "ale mam kaca, wszystko mnie boli, cały odrętwiałem, nie czuję nóg" oraz brzęczał im w głowie kobiecy głos walący niczym młot w dzwon, wibrująco przeszywające słowa:
- ogarnijcie się trochę.
Słowa te były gorsze od bólu zęba, a nawet całej szczęki. Po chwili każdy wstał i jakoś dobrze się miał, dobrze w skali inkwizytora. Wszyscy "ogarneli się jakoś" inaczej nie zaznaliby spokoju. Otrzepali się z kurzu i spostrzegli, że ktoś tu jeszcze leży. Wszyscy chwycili za broń ustawili się w szyku, który nazywają bojowy. I chwiejącym krokiem podeszli do leżącego Ripera. Przypomnieli sobie, że i on tu jest, ale coś nie grało Riper leżał plackiem i się nie ruszał.
- on jest martwy - powiedział Palczan
- po czym tak wnioskujesz? - Zdziwił się Wyjazdowiec
- po wbitym mieczu między jego żebrami - spokojnie odparła Madzia
- a czyj to miecz, kto go zabił? - zapytał Ulath
- dziwne, nikt z was nie używa takiego miecza - Odrzekła Marika
- Jak to? czyj to miecz! - Zapytał Slokaard
I znowu to przeszywające: - Ogarnijcie się trochę!
Po chwili Inkwizytorzy doszli do wniosku, że RIPer na sam widok zbliżającej się, uzbrojonej po zęby armii popełnił samobójstwo, czy aby na pewno?

    Kolejne dni mijały podobnie, gonitwa po schodach w górę i w dół za następcami Nieumarłego Rozpruwacza. Jesień mijała, liście opadały i gałęzie drzew stawały się coraz bardziej łyse, podobnie jak liście opadały włosy AeRa i jego głowa stawała się coraz bardziej przypominająca księżyc w pełni. Tak minęła jesień, spadł śnieg.

Skryba „Minoris” klanu [SI]